Rozdział 1
Tajemniczy przypadek...
Ulice Lizbony skąpane były w blasku księżyca, a latarnie porozstawiane co sto metrów dawały przyjemny ciepły blask i poczucie bezpieczeństwa. Drzwi jednego z ostałych starych domków trzasnęły mocno, lecz nikt przez nie nie wchodził, ani wychodził, prawdopodobnie nikt też nie usłyszał uderzenia, gdyż domownicy przyzwyczaili się do tego dźwięku lub poszli już spać. Mocny wiatr, który przywędrował znad Atlantyku, niósł za sobą niepogodę, niektórzy, pochowali się po domach, znając ten powiew, bojąc się, że lada chwila przyjdzie deszcz lub burza. Parę osób przechadzało się promenadą nad lekko poruszonymi wiatrem wodami rzeki Tag, wpływającej do oceanu. Ciepłe letnie noce, zachęcały młodych ludzi do przechadzki po zabytkowych i pięknych ulicach tego miasta, które nocą wyglądało zupełnie inaczej niż w dzień.
Tymczasem noc w szpitalu st. Maria na obrzeżach miasta mijała spokojnie. Lekarze dyżurni nawet poukładali się spać w swoim kantorku na kanapie, czy krzesłach w poczekalni. Aktualnie nie było pacjentów w stanie ciężkim, ani zagrażającym życiu. Piękny moment dla pracujących.
Lekarka na recepcji właśnie skończyła notować coś w karcie szpitala i powoli układała się do snu. Oparła się o krzesło, a następnie wolno przymknęła powieki, gdyż bolały ją oczy ze względu na długą prace przy słabym świetle. Poprawiła się i po chwili była już na granicy rzeczywistości, a snu. Nie minął moment, kiedy nagle zabrzmiał mocny oraz denerwujący dźwięk telefonu.
Natychmiast młoda kobieta szarpnęła się na krześle,a ciśnienie podskoczyło do dwustu uderzeń na sekundę.
-Szpital st. Maria w Lizbonie, słucham-Powiedziała oddychając szybko. Głos w słuchawce, nie oddychał z taką prędkością jak nasza lekarka, lecz w podobnym tępię mówił. Ton wydawał się być przerażony, sam jakoby nie wierzył w to co mówi. Kobieta, która właśnie przyjmowała zgłoszenie mimowolnie podniosła brwi ku górze. Nie ukrywajmy, była bardzo zaskoczona. Tak, więc może ktoś przewidział to, iż noc piękna i spokojna, miała się zmienić właśnie w bardzo ciężką, oraz tajemniczą.
-Proszę przybyć jak najszybciej, będziemy czekać.-Odparła, a następnie odłożyła słuchawkę.
Momentalnie podniosła się z krzesła i pobudziła wszystkich pracujących w szpitalu lekarzy. Ignorując jęki niektórych, odpowiadała tylko: "Przyjedzie pacjent w stanie bardzo krytycznym".
***
Była 3.45 kiedy wyczuł coś złego. Jego komnatę w zamku św. Jerzego w centrum Lizbony oświetlał jeszcze blask księżyca. Zamek należał do niego, więc oprócz udostępniania go turystom mógł tam także mieszkać. Kiedy w 1755 r. Lizbonę nawiedziło poważne trzęsienie ziemi, twierdza została dość zniszczona. Akurat przebywał w tym mieście pomagając ludziom, którzy ucierpieli w tej niszczycielskiej sile natury i widział także ten samotny zamek. Postanowił go kupić, jednakże znając sytuacje ówczesnej Europy, nie miałby czasu zająć się nim, dlatego dopiero w latach dwudziestych XX w. kiedy przez moment panował spokój zapłacił za ruinę, a dziesięć lat później lokum w końcu zostało odrestaurowane, oraz oddany do użytku.
Ma wiele rezydencji, zamków i pałaców w Europie, lecz w połowie 2013 r. wprowadził się znów do tego miejsca, nie ze względu na piękno, ale wyczuł, że to właśnie w Lizbonie, nigdzie indziej, może wtenczas kumulować się zło.
Nie mylił się. Jeszcze nigdy nie musiał interweniować w Portugalii tyle razy.
Akurat tej nocy, kiedy wyczuł "coś", poczuł też, że to co dzieje się w tym mieście od roku, może zostać rozwiązane.
Ubrał na siebie spodnie jeansowe i granatową koszulkę, narzucił czarną zapinaną bluzę i otworzył okno. Zamknął oczy, a następnie wziął do swych płuc potężną dawkę świeżego, morskiego powietrza.
"Szpital st. Maria"- Pomyślał i natychmiast znalazł się przed jego wejściem.
Ledwie przekroczył próg, a już wiedział, w którą stronę ma iść. Jego instynkt, jak żyje, nigdy jeszcze nie zawiódł.
Wchodząc więc do jednego z pomieszczeń dla personelu, ubrał na siebie fartuch lekarski i skierował się w stronę poważne chorego pacjenta.Wyjechał jeszcze z jakąś lekarką windą na trzecie piętro, a następnie skierował się na odział intensywnej terapii.
Na jednym z jasno zielonych krzeseł, które kolorystycznie idealnie pasowały do biało-zielonych barw szpitala, siedziała kobieta. Momentalnie widząc lekarza podniosła się i niepewnym wzrokiem spojrzała na niego.
Mężczyzna jednak nie zwrócił swego wzroku ku niej, gdyż był zbyt ciekawy przypadku tajemniczego pacjenta.
Otworzył drzwi do pokoju, które cicho zgrzytnęły i ujrzał dwójkę lekarzy stającą przy łóżku, wpatrującą się, bez większych rezultatów w pacjenta.
-Możecie odejść-Powiedział ciepłym głosem, a jego ton wyrażał się jakoby to on tu rządził, więc muszą robić to co mówi. Osobnicy skinęli głową i nic nie ozywając się, pozostawili chorego sam na sam z nieznajomym. Była 4.00 więc nikt nie chciał się z nikim sprzeczać, czy w ogóle rozmawiać o takiej godzinie. Personel był zmęczony, a mężczyzna, który wszedł, miał na sobie ubranie lekarza i wizytówkę z imieniem oraz nazwiskiem, przed którym znajdował się przedrostek "dr.", więc wszystko musiało być w porządku. Ruch w szpitalu zmniejszył się, powoli wszystko wracało do normalnego stanu rzeczy, zatem nie było czasu czy powodu, by kogoś nagle wyrywkowo sprawdzać.
Gdy wiedział, że jest sam, oraz nikt go potajemnie nie obserwuje, powoli zbliżył się do pacjenta.
Od razu owładnęło go uczucie tajemniczości i pustki . Tak jakby coś, co mu się przytrafiło nie było zrobione ani przez złe duchy, ani przez człowieka.
Dotknął jego ramienia. Temperatura ciała spadała, co znaczyło, że powoli umiera. Zresztą, oddychał ciężko wpatrując się w biały sufit nieobecnym wzrokiem. Był młody, gdzieś koło dwudziestu paru lat, miał ciemne włosy i brązowe oczy, które nawet na moment się nie ruszyły, a źrenice nie zwiększyły czy zmniejszyły swojej wielkości.
Lekarz zamknął oczy. Nic nie poczuł. Pustka. Tak jakby człowiekowi zabrano ducha. Oczywiście, zdarzały się już takie przypadki, jednak w tedy, na to miejsce wchodziło jakieś złe stworzenie, a dusza mężczyzny snuła się gdzieś blisko. Zwyczajny człowiek nie może żyć beż duszy, bo prawdopodobnie umiera. Jeszcze nigdy tak się nie zdarzyło, bo zawsze coś zastępowało puste miejsce, a tu nic.
Skupił się bardziej, próbował odnaleźć zgubę chłopaka, ale nigdzie jej nie wyczuwał, tak samo jak i innego ducha, który mógłby wejść na wolne miejsce."Dziwne"-Pomyślał, pierwszy raz trafia mu się taki przypadek, a żyje na tym świecie już bardzo długo.
-Szalom!-Powiedział i odczekał chwilkę, ale nic się nie stało.-Pax Tecum*!-Dodał, lecz również spełzło to na niczym. Próbował przywołać Anioła Stróża pacjenta, ale po prostu go nie było. Kompletnie nie wiedział co robić.
Spojrzał na chłopaka. Nie wiedział jak uratować mu życie. Takie rzeczy jak ta, nie zdarzają się za często, jeśli w ogóle można powiedzieć, że kiedyś już miały miejsce.
Oparł się lewą ręką o łóżko i zerknął na ekran, połączony różnymi diodami, czy kabelkami do ciała pacjenta. Monitor wskazujący bicie serca, oraz puls powoli spadał, co znaczyło, że ma coraz mniej czasu na uratowanie życia.
Dotknął ręką swojej brody, która była szorstka. Od paru dni się już nie golił,a jego czarny zarost lubił rosnąć jak chciał - raz wolno, raz szybko. Próbował sobie przypomnieć całą sytuacje od obudzenia się do tego momentu, czy przypadkiem nie wyczuł nic dziwnego, jakiegoś ducha lub coś podobnego.
Nagle wpadł na genialny pomysł. Zaraz obok sali z chłopakiem była jakaś kobieta, może Stróż od niej wie co się dzieje.
Mentalnie przeszedł przez ścianę i zauważył ją. Miała ciemno brązowe włosy, sięgające do ramion. Były proste, zasłaniały jej prawie całą smukłą twarz, ponieważ siedziała pochylona z opartymi o policzki dłońmi. Prawdopodobnie zamartwiała się, więc musiała coś wiedzieć.
Wrócił do ciała. Postanowił jednak, że najpierw spyta o chorego kobietę, a potem Anioła.
Wyszedł więc przez drzwi, które ponownie lekko zgrzytnęły i stanął obok niej. Ta zaś szybko podniosła z nadzieją głowę, spojrzała na lekarza, a następnie zapytała anielskim głosem:
-Czy wiadomo już coś o moim bracie?
*(hbr)Shalom!-Witaj (... ) (łac)Pax Tecum!- Pokój z Tobą
-----
No i jak?
Wydaje mi się, że pisze lepiej niż pozostałe moje blogi, które kiedykolwiek miały miejsce.
Rozdział nie za długi/krótki?
Piszcie opinie i zachęcajcie innych do czytania!
Nie wiem kiedy nst. część, puki mam wenę będę pisać!
Pisze na kompie(bo mam w pokoju hehehe) więc, od razu sprawdzam błędziki, a jest ich co nie miara :P
Tak wiem, że podzielam tu rozdziały na a,b,c, etc. wydaje się lepsze, nie?
Piszcie komentarze!
OL :)
PS. przepraszam, że ja wam nie komentuje, ale właśnie coś próbuje i nie mogę :/ jednakże jak tylko będę w stanie to oczywiście :P (jestem takim tajemnym obserwatorem przez chwile, bo na bieżąco przeglądam znajome mi blogi :D[jak większość tych, którzy to czytają xd])
Tajemniczy przypadek...
Ulice Lizbony skąpane były w blasku księżyca, a latarnie porozstawiane co sto metrów dawały przyjemny ciepły blask i poczucie bezpieczeństwa. Drzwi jednego z ostałych starych domków trzasnęły mocno, lecz nikt przez nie nie wchodził, ani wychodził, prawdopodobnie nikt też nie usłyszał uderzenia, gdyż domownicy przyzwyczaili się do tego dźwięku lub poszli już spać. Mocny wiatr, który przywędrował znad Atlantyku, niósł za sobą niepogodę, niektórzy, pochowali się po domach, znając ten powiew, bojąc się, że lada chwila przyjdzie deszcz lub burza. Parę osób przechadzało się promenadą nad lekko poruszonymi wiatrem wodami rzeki Tag, wpływającej do oceanu. Ciepłe letnie noce, zachęcały młodych ludzi do przechadzki po zabytkowych i pięknych ulicach tego miasta, które nocą wyglądało zupełnie inaczej niż w dzień.
Tymczasem noc w szpitalu st. Maria na obrzeżach miasta mijała spokojnie. Lekarze dyżurni nawet poukładali się spać w swoim kantorku na kanapie, czy krzesłach w poczekalni. Aktualnie nie było pacjentów w stanie ciężkim, ani zagrażającym życiu. Piękny moment dla pracujących.
Lekarka na recepcji właśnie skończyła notować coś w karcie szpitala i powoli układała się do snu. Oparła się o krzesło, a następnie wolno przymknęła powieki, gdyż bolały ją oczy ze względu na długą prace przy słabym świetle. Poprawiła się i po chwili była już na granicy rzeczywistości, a snu. Nie minął moment, kiedy nagle zabrzmiał mocny oraz denerwujący dźwięk telefonu.
Natychmiast młoda kobieta szarpnęła się na krześle,a ciśnienie podskoczyło do dwustu uderzeń na sekundę.
-Szpital st. Maria w Lizbonie, słucham-Powiedziała oddychając szybko. Głos w słuchawce, nie oddychał z taką prędkością jak nasza lekarka, lecz w podobnym tępię mówił. Ton wydawał się być przerażony, sam jakoby nie wierzył w to co mówi. Kobieta, która właśnie przyjmowała zgłoszenie mimowolnie podniosła brwi ku górze. Nie ukrywajmy, była bardzo zaskoczona. Tak, więc może ktoś przewidział to, iż noc piękna i spokojna, miała się zmienić właśnie w bardzo ciężką, oraz tajemniczą.
-Proszę przybyć jak najszybciej, będziemy czekać.-Odparła, a następnie odłożyła słuchawkę.
Momentalnie podniosła się z krzesła i pobudziła wszystkich pracujących w szpitalu lekarzy. Ignorując jęki niektórych, odpowiadała tylko: "Przyjedzie pacjent w stanie bardzo krytycznym".
***
Była 3.45 kiedy wyczuł coś złego. Jego komnatę w zamku św. Jerzego w centrum Lizbony oświetlał jeszcze blask księżyca. Zamek należał do niego, więc oprócz udostępniania go turystom mógł tam także mieszkać. Kiedy w 1755 r. Lizbonę nawiedziło poważne trzęsienie ziemi, twierdza została dość zniszczona. Akurat przebywał w tym mieście pomagając ludziom, którzy ucierpieli w tej niszczycielskiej sile natury i widział także ten samotny zamek. Postanowił go kupić, jednakże znając sytuacje ówczesnej Europy, nie miałby czasu zająć się nim, dlatego dopiero w latach dwudziestych XX w. kiedy przez moment panował spokój zapłacił za ruinę, a dziesięć lat później lokum w końcu zostało odrestaurowane, oraz oddany do użytku.
Ma wiele rezydencji, zamków i pałaców w Europie, lecz w połowie 2013 r. wprowadził się znów do tego miejsca, nie ze względu na piękno, ale wyczuł, że to właśnie w Lizbonie, nigdzie indziej, może wtenczas kumulować się zło.
Nie mylił się. Jeszcze nigdy nie musiał interweniować w Portugalii tyle razy.
Akurat tej nocy, kiedy wyczuł "coś", poczuł też, że to co dzieje się w tym mieście od roku, może zostać rozwiązane.
Ubrał na siebie spodnie jeansowe i granatową koszulkę, narzucił czarną zapinaną bluzę i otworzył okno. Zamknął oczy, a następnie wziął do swych płuc potężną dawkę świeżego, morskiego powietrza.
"Szpital st. Maria"- Pomyślał i natychmiast znalazł się przed jego wejściem.
Ledwie przekroczył próg, a już wiedział, w którą stronę ma iść. Jego instynkt, jak żyje, nigdy jeszcze nie zawiódł.
Wchodząc więc do jednego z pomieszczeń dla personelu, ubrał na siebie fartuch lekarski i skierował się w stronę poważne chorego pacjenta.Wyjechał jeszcze z jakąś lekarką windą na trzecie piętro, a następnie skierował się na odział intensywnej terapii.
Na jednym z jasno zielonych krzeseł, które kolorystycznie idealnie pasowały do biało-zielonych barw szpitala, siedziała kobieta. Momentalnie widząc lekarza podniosła się i niepewnym wzrokiem spojrzała na niego.
Mężczyzna jednak nie zwrócił swego wzroku ku niej, gdyż był zbyt ciekawy przypadku tajemniczego pacjenta.
Otworzył drzwi do pokoju, które cicho zgrzytnęły i ujrzał dwójkę lekarzy stającą przy łóżku, wpatrującą się, bez większych rezultatów w pacjenta.
-Możecie odejść-Powiedział ciepłym głosem, a jego ton wyrażał się jakoby to on tu rządził, więc muszą robić to co mówi. Osobnicy skinęli głową i nic nie ozywając się, pozostawili chorego sam na sam z nieznajomym. Była 4.00 więc nikt nie chciał się z nikim sprzeczać, czy w ogóle rozmawiać o takiej godzinie. Personel był zmęczony, a mężczyzna, który wszedł, miał na sobie ubranie lekarza i wizytówkę z imieniem oraz nazwiskiem, przed którym znajdował się przedrostek "dr.", więc wszystko musiało być w porządku. Ruch w szpitalu zmniejszył się, powoli wszystko wracało do normalnego stanu rzeczy, zatem nie było czasu czy powodu, by kogoś nagle wyrywkowo sprawdzać.
Gdy wiedział, że jest sam, oraz nikt go potajemnie nie obserwuje, powoli zbliżył się do pacjenta.
Od razu owładnęło go uczucie tajemniczości i pustki . Tak jakby coś, co mu się przytrafiło nie było zrobione ani przez złe duchy, ani przez człowieka.
Dotknął jego ramienia. Temperatura ciała spadała, co znaczyło, że powoli umiera. Zresztą, oddychał ciężko wpatrując się w biały sufit nieobecnym wzrokiem. Był młody, gdzieś koło dwudziestu paru lat, miał ciemne włosy i brązowe oczy, które nawet na moment się nie ruszyły, a źrenice nie zwiększyły czy zmniejszyły swojej wielkości.
Lekarz zamknął oczy. Nic nie poczuł. Pustka. Tak jakby człowiekowi zabrano ducha. Oczywiście, zdarzały się już takie przypadki, jednak w tedy, na to miejsce wchodziło jakieś złe stworzenie, a dusza mężczyzny snuła się gdzieś blisko. Zwyczajny człowiek nie może żyć beż duszy, bo prawdopodobnie umiera. Jeszcze nigdy tak się nie zdarzyło, bo zawsze coś zastępowało puste miejsce, a tu nic.
Skupił się bardziej, próbował odnaleźć zgubę chłopaka, ale nigdzie jej nie wyczuwał, tak samo jak i innego ducha, który mógłby wejść na wolne miejsce."Dziwne"-Pomyślał, pierwszy raz trafia mu się taki przypadek, a żyje na tym świecie już bardzo długo.
-Szalom!-Powiedział i odczekał chwilkę, ale nic się nie stało.-Pax Tecum*!-Dodał, lecz również spełzło to na niczym. Próbował przywołać Anioła Stróża pacjenta, ale po prostu go nie było. Kompletnie nie wiedział co robić.
Spojrzał na chłopaka. Nie wiedział jak uratować mu życie. Takie rzeczy jak ta, nie zdarzają się za często, jeśli w ogóle można powiedzieć, że kiedyś już miały miejsce.
Oparł się lewą ręką o łóżko i zerknął na ekran, połączony różnymi diodami, czy kabelkami do ciała pacjenta. Monitor wskazujący bicie serca, oraz puls powoli spadał, co znaczyło, że ma coraz mniej czasu na uratowanie życia.
Dotknął ręką swojej brody, która była szorstka. Od paru dni się już nie golił,a jego czarny zarost lubił rosnąć jak chciał - raz wolno, raz szybko. Próbował sobie przypomnieć całą sytuacje od obudzenia się do tego momentu, czy przypadkiem nie wyczuł nic dziwnego, jakiegoś ducha lub coś podobnego.
Nagle wpadł na genialny pomysł. Zaraz obok sali z chłopakiem była jakaś kobieta, może Stróż od niej wie co się dzieje.
Mentalnie przeszedł przez ścianę i zauważył ją. Miała ciemno brązowe włosy, sięgające do ramion. Były proste, zasłaniały jej prawie całą smukłą twarz, ponieważ siedziała pochylona z opartymi o policzki dłońmi. Prawdopodobnie zamartwiała się, więc musiała coś wiedzieć.
Wrócił do ciała. Postanowił jednak, że najpierw spyta o chorego kobietę, a potem Anioła.
Wyszedł więc przez drzwi, które ponownie lekko zgrzytnęły i stanął obok niej. Ta zaś szybko podniosła z nadzieją głowę, spojrzała na lekarza, a następnie zapytała anielskim głosem:
-Czy wiadomo już coś o moim bracie?
*(hbr)Shalom!-Witaj (... ) (łac)Pax Tecum!- Pokój z Tobą
-----
No i jak?
Wydaje mi się, że pisze lepiej niż pozostałe moje blogi, które kiedykolwiek miały miejsce.
Rozdział nie za długi/krótki?
Piszcie opinie i zachęcajcie innych do czytania!
Nie wiem kiedy nst. część, puki mam wenę będę pisać!
Pisze na kompie(bo mam w pokoju hehehe) więc, od razu sprawdzam błędziki, a jest ich co nie miara :P
Tak wiem, że podzielam tu rozdziały na a,b,c, etc. wydaje się lepsze, nie?
Piszcie komentarze!
OL :)
PS. przepraszam, że ja wam nie komentuje, ale właśnie coś próbuje i nie mogę :/ jednakże jak tylko będę w stanie to oczywiście :P (jestem takim tajemnym obserwatorem przez chwile, bo na bieżąco przeglądam znajome mi blogi :D[jak większość tych, którzy to czytają xd])
Zgadzam się z Tobą. Ten rozdział jest o wiele lepiej napisany niż na innych blogach (choć czytałam tylko jeden, nie wiedziałam, że miałaś ich więcej). Wielkość jego jest w sam raz. Nic dodać, nic ująć. Tylko mam wielką nadzieję, że nie skończysz tego bloga tak szybko ;-)
OdpowiedzUsuńJedynie czego właśnie się boję, to to, że nie skończę tego opowiadania, a wg mnie MOŻE być ciekawe xd :P
UsuńMiałam jeszcze kiedyś przed córka, taki jeden, ale to nawet nie ma co o tym mówić xD
Rozdział ciekawy. Fajnie napisany. Długość idealna :) Czekam na więcej
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
LBM
Już jestem ciekawa co z tego wyniknie. Długość w sam raz ( zawsze dłuższa niż moje wypocinki. xd).
OdpowiedzUsuńFajny pomysł i styl pisania rzeczywiście się polepszył.
Dodaj szybko nowy :)
Pozdrawiam i zyczę weny :)
Hah xd dzięki, jestem w trakcie pisanie, ale chyba na etapie 1/3 rozdziału :P
UsuńWidać, że przyłożyłaś się do rozdziału co bardzo mi się podoba. Zobaczymy co dalej, ale zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńTeraz boję się, że następne rozdziały nie będą już takie fajne jak ten :P
UsuńWłaśnie tutaj wpadłam i jestem zaczarowana. Rozpoczyna się bardzo ciekawie, poczułam się zaintrygowana.:)
OdpowiedzUsuńKochana, dobrze wiem, że wszyscy nienawidzimy spamu, więc pomyślałam, że spróbuję to załatwić to trochę inaczej. Pamiętasz Mrs.Secret? Albo bloga http://ciekawosc-pierwszy-stopien-do-piekla.blogspot.com/? Wiem, że kiedyś go czytałaś. I podejrzewam też, że jednak nie pamiętasz, no ale może jednak. Tak, to ja i tak, to mój blog. Ale nie, nie wracam na niego. Nie chciałabym bezpośrednio spamować, więc na moim starym blogu jest zamieszczona reklama do nowego, na tym koncie. Jeśli tylko masz ochotę to wpadaj.
A ja czekam na kolejny rozdział i proszę, żebyś nie biła, bo naprawdę starałam się nie zrobić Ci spamu.
Pozdrawiam:)
Oczywiście, że pamiętam :P nie będę biła bo taki spam mi się podoba :D Cieszę się że Ty o mnie pamiętasz i jesteś zaczarowana rozdziałem :D
UsuńA teraz, nominowałam Cię do Liebster Blog Award, mam nadzieję, że się nie obrazisz:3
Usuńhttp://blackperlage.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html
Znalazłam Twój blog przez przypadek i kurcze blade jest GENIALNY !!! ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko co nadprzyrodzone i Anioł Stróż , matko kochana coś co jest obecne w życiu człowieka i coś co mnie fascynuje Ty postanowiłaś ująć w opowiadaniu jesteś niesamowita ;D
Rozdział cudny i czekam na więcej <3
będę tu ciągle wpadać
zapraszam do mnie : http://coraciemnosci.blogspot.com/
cudo <3
OdpowiedzUsuńJest super! Sam styl może i ma parę niedociągnięć, ale w końcu po to się ćwiczy, nie? :) poza tym to "angel fantasy", które wprost uwielbiam! Jestem też zachwycona wprowadzeniem łaciny. Pasuje jak ulał.
OdpowiedzUsuńDalsza recenzja będzie pod ostatnim rozdziałem.
Ps. Jeden błąd się wkradł. Zamiast "ubrał na siebie jeansy" powinno być "założył na siebie jeansy". Nie mam pojęcia, dlaczego, ale wiesz - polskie zasady zazwyczaj nie mają za wiele sensu...