niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 2a

Rozdział 2
Nowy wróg.

Tysiące lat temu... a nawet więcej, kiedy to pierwsi ludzie żyli jeszcze w Raju, przechadzał się pomiędzy drzewami Bóg. Zadowolony z tego co stworzył spojrzał na to wszystko i błogosławił temu. Życzył dobrze  ludziom, zawsze był dla nich przychylny, lecz gdy spoglądał im w oczy widział jak bardzo podatni są na działanie złego. Dał więc niewidzialną tarcze chroniącą przed niebezpieczeństwami, ale choć uparcie składał człowiekowi szansę na poprawę, tracił ją.
Przyszedł czas kiedy szatan widząc, że z ochroną ludzi nigdy nie wygra, przemienił się w złego i posępnego węża. Zmyleni słodkim, a jakże zachęcającym głosem, skusili się na największą zdradę w dziejach ludzkości. Zjedli więc owoc z drzewa zakazanego, a następnie ujrzeli to, czego widzieć nie powinni.
Stwórca Wszechświata wiedział, że w końcu to nastąpi, wiedział, że zły już wie jak pokonać człowieka. Mimo wszystko nie mógł pozostawić tego bezkarnie, dlatego wyrzucił pierwszych ludzi z Edenu. Dał im jednak drugą ochronę by szatan nigdy nie mógł zwyciężyć w materialnej postaci. Dał im strażników.

***
"A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu."
J 3, 19-21
W pewnym miejscu na ziemi, gdzie nie istnieje pojęcie "czas" pojawiła się pewna postać. Miała ludzką twarz ale też parę ogromnych lśniących skrzydeł. Zaraz za nią przybył Blask. Tak świetlisty i piękny, że zwyczajny człowiek mógłby umrzeć gdyby stanął w bliskiej odległości. Można by rzec, iż wśród tego światła stała jakaś postać, zarys sylwetki ludzkiej.
Pierwszym osobnikiem był Anioł, a dokładniej Cherub. Na sobie miał bielutką jak śnieg togę ze złotymi przepaskami. Skłonił się nisko, po czym trwał w tej postawie dopóki Światłość nie kazała mu wstać.
Wtedy też rzekła:
"Tu stawiam bramę Raju, by Moje dzieci wiedziały, iż tam gdzie jest wyjście, zawsze będzie i wejście. Stawiam też mego Anioła, by strzegł jej, przed nieproszonymi gośćmi. Albowiem przyjdzie czas, kiedy wszystkie bramy będą otwarte!"
Tak Bóg dał ludziom nadzieję na powrót do pierwotnego domu.
Gdy już to zrobił przeniósł się do miejsca, gdzie znajdował się Kain i Abel. Było to duże pole, na którym jeden z braci pasał owce. Nie widzieli Stwórcy, lecz On widział ich i doskonale wiedział co się zaraz zdarzy. Nie mógł na to zareagować, gdyż dał im wolną wolę, więc także pełną świadomość popełnianych czynów oraz konsekwencji za tym idących - nie możności powrotu do Raju.
Wezwał do siebie pięciu ze swoich najbliższych Aniołów, którzy natychmiast się pojawili obok Niego i uklęknęli przed Nim.
-Wstańcie-Odrzekł, a następnie wskazał ruchem ręki na dwóch mężczyzn.-Są Moim najdoskonalszym stworzeniem, ale też najbardziej podatnym na zło.-Westchnął-Spójrzcie...
Gdy wypowiedział te słowa starszy z ludzi Kain, rzucił się na swego brata Abla i zamordował go. Morderca zrobił to tylko dlatego, że był zawistny o miłość, która dla wszystkich jest taka sama. Jeden z Aniołów chciał coś powiedzieć by nie doszło do zabójstwa, jednak powstrzymał się, ze względu na mądrość Boga.
-Ludzie nie słuchają Mnie. Nie rozumieją złego, a zły cały czas przychodzi. Z zazdrości zabijają by przypodobać się lecz nie rozumieją, że robią to kusicielowi. Nigdy bym na coś takiego nie pozwolił, a Stróż, którego im Dałem, nie zawsze jest w stanie powstrzymać to ale wy, będziecie mogli.-Rzekł do nich wpatrując się w Kaina.
-Panie, cóż chcesz uczynić?-Zapytał jeden z pięciu.
-Posyłam was do ludzi, w postaci człowieka, lecz pozostawiam wam Anielską moc, Moją cząstkę, byście mogli ich chronić. Ja was Wybrałem byście byli Mi prawą ręką chodząca po ziemi.-Odparł, następnie spojrzał na nich.-Uklęknijcie.
Aniołowie posłusznie wykonali polecenie. Znaleźli się natychmiast w majestatycznym pałacu, Bóg siedział na swym przepięknym złotym tronie.
-Strzeżcie, wykonujcie moje polecenia i pomagajcie! Od dziś zwać Cię będą Ruben-Zwrócił się do pierwszego z nich.
-Niech będzie błogosławiona wola Twoja, Panie!-Odpowiedział
-Od dziś zwać Cię będą  Neftali-Rzekł następnemu.
-Niech wysławia Cię wszelkie stworzenie, Panie!
-Od dziś zwać cię będą  Habakuk-Odparł kolejnemu.
-Niech każdy wzrasta w Twojej miłości, Panie!
-Od dziś zwać cię będą Joachim-Powiedział
-Niech miłosierdzie Twoje będzie na nami, Panie!
-Od dziś zwać cię będą Aaron.-Odrzekł ostatniemu.
-Niech wola Twa będzie naszą wolą, Panie!-Usłyszał od niego.
Wszechmogący posłał swe światło w ich stronę, które następnie otuliło każdego swoim blaskiem. Ceremonii towarzyszył chóralny śpiew wszystkich Aniołów.
-Zawsze możecie rozmawiać ze Mną, a Ja zawsze odpowiem.-Zwrócił się jeszcze ku nim.-Wykonujcie swoje zadanie z pilnością by dzieci nie zaznały smutku!-Powiedział i blask znikł, a wraz z blaskiem Aniołowie, a właściwie - strażnicy.

---

Ot kolejny rozdział. Jak się podoba? Właściwie chciałam w nim jakoś wpleść imię(żebyście wiedzieli który to) głównego bohatera ale nie chce mi się wymyślać jak więc prawdopodobnie w następnej części  się dowiecie ;P
A dla tej/tego kto odgadnie jak się nazywa - nagroda, którą sam sobie wymyśli!
Wiem, że króciutki :/ tak wyszło :'(
Krucho z pisaniem :/
Komentujcie, nie żałujcie ;)
OL :)
PS. Czemu tu tak cicho? ;(
Edit: Czy wy też macie białe tło na cytacie?